piątek, 14 listopada 2014

Trzy - "Jeszcze przyjdzie na to czas"

Die Liebe ist nichts wie du denkst....

*Ana*

Kiedy Lisa nie mogła się mną opiekować, trafiałam pod skrzydła Thomasa, albo jak miał treningi to przesiadywałam w towarzystwie Pierre'go. Bardzo się polubiłam z młodym piłkarzem, wręcz stał się moim przyjacielem...
Gdy bywałam pod okiem kuzyna, często towarzyszył nam ktoś jeszcze... A mianowicie Holger...
Nadal dość często wyczułam, że ktoś uparcie się we mnie wpatruje, próbuje dostać tam do środka... Chyba jednak bezskutecznie...
- Hej piękna - poczułam jak ktoś delikatnie chwyta mnie w talii. Na pewno nie był to Thomas, ani Pierre. A jako, że byliśmy w domu, a do niego wstęp wolny miało kilka osób, więc to musiał być...
- Holger?
- Brawo - zaśmiał się. - Tomasza nie ma, dziś jesteś pod moją opieką.
- To co robimy?
- A na co masz ochotę?
- No nie wiem... - mimo tego, że za bardzo się nie znaliśmy, to czułam... Zaraz... Jakie "nie znaliśmy"? Trzeba to zmienić! - Może tak na początek bym Cię jakoś lepiej poznała?
- Dobrze - chwilę mnie prowadził, by pomóc mi usiąść. Kurczę, wszyscy coś się wyspecjalizowali w pomocy dla niewidzących? - To co chcesz wiedzieć?
Chwilę się zastanowiłam. Może...
- Jaki jesteś? - rzekłam.
- W jakim sensie?
- No na przykład z charakteru...
- Hm, no dobrze - na chwilę zamilkł, by podjąć wątek i jakoś go rozwinąć - Ludzie mi mówią, że jestem zamknięty w sobie, że mam swój świat. Potrzeba czasu, bym mógł się przed kimś otworzyć...
- Doprawdy? - wymamrotałam pod nosem. Na szczęście tego jednak nie usłyszał, bo kontynuował:
- Twierdzą też, że podobno jestem spokojny. Ha, podobno! - zaśmiał się, po czym spoważniał. - Jestem w miarę uporządkowany i pomocny.
- Widać - uśmiechnęłam się.
- Dzięki. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Jak wyglądasz?
Sposobu, w jaki udzielił mi odpowiedzi, nigdy bym się nie spodziewała... Uchwycił moje dłonie i przysunął je sobie do twarzy. Opuszkami palców poczułam fakturę jego skóry. Była lekko chropowata - to raczej wina zarostu. Niewielkiego, ale zarostu.
- Mam też mówić, prawda?
- Poprosiłabym.
- Mam blond włosy - "pomógł" mi je poczuć, odpowiednio przesuwając moimi rękoma. Były gęste i miękkie w dotyku. - Niebieskie oczy... Nie, ich nie dam Ci dotknąć. Tu mam nos - delikatnie go ścisnęłam. - Nie urwij - do mych uszu znów dotarł dźwięk jego śmiechu. Na moje, mógł to robić bez przerwy, spodobało mi się jego brzmienie. Dobra, uroczy był. Nie mogłam się nie dołączyć do niego. - Słodko się śmiejesz - dodał, na co poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele, które w końcu kumulowały się na policzkach. Musnął palcami jeden z nich. Naszła mnie kolejna fala ciepła, tyle że ta była taka inna... Wyjątkowa... Oh.
- Chcesz gdzieś wyjść? - spytał cicho, na co przytaknęłam.
Złapał mnie za dłonie i pomógł mi wstać. Chyba serio wszyscy wkoło mnie udawali się na wieczorowe kursy w opiece nad takimi jak ja...
Powoli, nie puszczając moich rąk, posuwaliśmy się na przód. Jego dłonie były takie ciepłe...
- Holger... Mógłbyś nie puszczać mojej ręki? - wypaliłam rozmarzona, po chwili gryząc się w język.
- Nie martw się, nie puszczę. Jesteś bezpieczna - zapewnił.



*Holger*

Po długich i skomplikowanych debatach Thomas zgodził się, abym spędził dzień z Anastazją.
Przez tamten czas nie mogłem przestać o niej myśleć. Chyba wszyscy zauważyli, że coś ze mną nie tak, ale nikt nie wiedział czemu.
Dużo czasu spędzałem w domu Müllerów. Nie musiałem rozmawiać z Aną - wystarczył mi jej widok. A potrzeba otaczania ją ochroną rosła z każdą chwilą...
Wracając do dnia dzisiejszego. Nie wiem, co mnie podkusiło, by w taki sposób opisać jej siebie. Może wizja jej dłoni poznająca moje ciało była tego głównym powodem? Potem jej prośba... Oh.
- Uważaj, wychodzimy - ostrzegłem, dla uprzedzenia chwytając ją jedną ręką w pasie, druga nadal była spleciona z jej.
Powoli, ostrożnie opuściliśmy dom i podeszliśmy do samochodu.
- Może jednak kończyłeś jakiś kurs? - spytała, gdy pomagałem jej usiąść w środku. Obszedłem samochód i dopiero wtedy jej odpowiedziałem:
- Nie, na samej intuicji lecę. Nigdy nie miałem styczności z taką osobą jak Ty.
- Mam się czuć wyjątkowa?
- Jak chcesz - i bez tego jesteś taka-przemknęło mi przez myśl.
Wyjechałem z podjazdu i ruszyłem przed siebie. Dopiero teraz zacząłem myśleć, gdzie pojechać. B
Gdzieś, gdzie byśmy mieli spokój i żeby Ana była bezpieczna.
Wyjechaliśmy kawałek za miasto, wkoło panowała cisza i spokój, dlatego zadecydowałem, że tu się zatrzymamy.
- Już dojechaliśmy?
- Tak - otworzyłem sobie drzwiczki i wysiadłem. - Sama wysiądziesz, czy Ci pomóc?
- Spróbuję sama, ale jakby co, to mnie łap - ostrzegła mnie, gdy już stałem po drugiej stronie auta. Wypięła się z pasów i powoli zsunęła się z fotela. Wszystko szło dobrze, dopóki w się nie zachwiała. Na szczęście nie upadła, dzięki mojej interwencji.
- Mam Cię - oznajmiłem z triumfem w głosie, zdając sobie sprawę, że nasze twarze dzieli niewielka odległość. Trochę się zawstydziła, bo spuściła głowę. - Nie ma co się wstydzić - schyliłem się tak, by móc na nią spojrzeć. Musnąłem dłonią jej policzek, przybliżając się bardziej.
- Uważaj, bo mogę Ci wykoleć oko - szepnęła, owiewając mnie swoim oddechem.
Zerknąłem w dół, zauważając, że jej ręka, drżąca ręka, unosi się coraz to wyżej i wyżej, muskając moją klatkę piersiową. Uśmiechnąłem się pod nosem, czekając na dalszy rozwój zdarzeń.
"Trasa" jej dłoni skończyła się na moich... Ustach. Opuszkami palców kilkakrotnie przejechała po nich, uśmiechając się przy tym.
- Chciałabym Cię zobaczyć i porównać, czy jesteś taki sam jak w moich wyobrażeniach... - wyznała.
- Czemu... Czemu Cię nie mogę zoperować? - przecież jest tyle możliwości...
- Stwierdzili, że mojego przypadku nie da się zoperować i trzeba czekać na dawcę.. - pod koniec zdania jej głos się załamał. Nie mogłem na to nie zareagować, więc przytuliłem ją do siebie.
- Jeszcze przyjdzie na to czas, tylko trzeba poczekać - zapewniłem ją. W odpowiedzi usłyszałem cichy szloch. - Nie płacz, proszę. Przepraszam, że o to zapytałem...
Nadal nie podnosząc głowy, kilka razy zaczerpnęła głośno powietrze, by potem odparować słabym głosem:
- To nie Twoja wina, po prostu... Nadal nie mogę zrozumieć, czemu to ja cierpię, a nie on.
- Ale że kto? - spytałem, wyraźnie zaciekawiony. Tamto dziwne poczucie znów wzięło górę.
- Mój... Były chłopak.
- A mogę się spytać, co się wtedy stało? - zacisnęła mocno wargi i powieki. - Jeśli nie chcesz, to nie musisz mówić...
- Miałam wypadek samochodowy - wykrztusiła po chwili milczenia. - Byliśmy pijani, a on w dodatku wsiadł za kierownicę... Jechał za prędko... Wypadliśmy z autostrady... Więcej wiem tylko z opowiadań. Znaleźli mnie kilka metrów od samochodu, cała we krwi, bez żadnych oznak życia...
Wyznanie sprawiło jej tyle bólu... Tyle wycierpiała...
- On wyszedł z tego z niewielkimi urazami, a ja... - znów ucichła, wstrzymując się przed kolejną salwą łez.
- Cii, spokojnie - ścisnąłem ją bardziej, delikatnie gładząc ją po plecach.
- Byłam w śpiączce, miałam poważne obrażenia mózgu, ledwo z tego wyszłam... - jednak nie wytrzymała, zaniosła się płaczem... Nie mogłem na nią patrzeć w takim stanie, serce łamało mi się na drobne kawałki. Że też ten skurwiel ma jeszcze czelność żyć.
- Ana... Anuś, starczy, nie opowiadaj - szepnąłem, a ona wtuliła się we mnie jak dziecko w ojca. Thomas dobrze mówił, że ona potrzebuje kogoś, kto zagwarantuje jej bezpieczeństwo...
- Przepraszam - wymamrotała, nie odrywając się ode mnie.
- To nie Twoja wina.
- Po co ja z nim wsiadłam, po co ja mu pozwoliłam prowadzić ten piekielny samochód?!
- Nie myśl o tym, nie obwiniaj się - po cholerę chciałem, by mi to opowiedziała, widok, który teraz miałem przed sobą załamywał. - Łzy u takiej pięknej dziewczyny są największą porażką w życiu.
Nadal jej nie puszczając, powoli się podniosłem, musiałem znaleźć jakiś sposób, by się uspokoiła. Delikatnie nią zakołysałem,nie przerywając myślenia.
- Może jednak wrócimy do domu?
- Nie... - wychlipiała. - Co jak Thomas... albo Lisa będą w domu? Będą się pytać, co się stało... Obiecałam, że nikt się o tym nie dowie, to pozostanie tylko między nami...
- To postaraj się uspokoić. Chociaż dla mnie - zaproponowałem, co było nie na miejscu.
Ale jednak milczała, a jej oddech z każdą chwilą stawał się coraz bardziej spokojny. Chyba się udawało.
- Gdzie jesteśmy? - spytała prawie normalnym tonem.
- Kawałek za miastem, za daleko nie uszliśmy. A chcesz wracać?
- Możemy jeszcze trochę zostać? Chcę jeszcze pobyć trochę w Twoim towarzystwie - uśmiechnęła się lekko, a ja poczułem dziwne ciepło rozlewające się we mnie. Ta dziewczyna jest... Niesamowita. A jeszcze tyle przed nami...


*Ana*

- Hej Ana... O, cześć Holgi. Jak spędziliście dzień? - spytała Lisa, gdy tylko weszła do środka.
Nadal byłam w jego towarzystwie, ten dzień był... Taki inny. Niestety, znalazło się w nim miejsce na ból, wspomnienie tamtego dnia było okropne, ale dłużej nie mogłam się z tym przed jakąkolwiek osobą ukrywać. Padło na niego pierwszego...
Momenty, w których byłam w niego wtulona... Były nie do opisania. To ciepło... Niesamowite uczucie, pierwszy raz coś takiego przeżyłam. Nawet przy Marcu nie było czegoś takiego. Czegoś takiego potrzebowałam...
- Się zakochałaś, czy co? - usłyszałam głos Lisy.
- A coś chciałaś? - wyrwała mnie tym z zamyślenia, no!
- Pytałam się, czy czegoś Ci potrzeba.
- Nie, jest dobrze. Usiądź i odpocznij, dopiero co wróciłaś.
- Mną się nie martw - zaśmiała się. - Porabialiście coś ciekawego?
- Byliśmy na mini wycieczce w lesie - oznajmił piłkarz. - A tak to nic ciekawego nie robiliśmy. A teraz przepraszam, ale muszę już lecieć, sprawy wyższe wzywają - musnął ustami mój policzek i śladu po nim nie było.
- Wow - wykrztusiłam z siebie. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam.
- Kryje się coś pod "A tak to nic ciekawego nie robiliśmy" ? - usiadła bliżej.
- A co miałoby się kryć? W ogóle, to gdzie Thomas?
- Nie było go? - spytała z przerażeniem.
- Nie, cały dzień spędziłam z Holgerem - zamilkła na dłuższą chwilę. Postanowiłam to wykorzystać i dalej wypytać o piłkarza... - Jaki on jest?
Odpowiedziała mi po kilku chwilach, a to co powiedziała, przyprawiło mnie o łzy...



_______________
Powiem tylko tyle: kocham przerywać w takich momentach :v Na resztę nie mam weny, więc pozostawiam Wam opinię co do rozdziału :)


7 komentarzy:

  1. nieee :c Dlaczego to jest Holger?To powinien być Pierre!!!
    czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A my nie kochamy jak tak kończysz :(
    Świetny i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przynajmniej mi Thiago nie obrażasz xd❤ Holgi taki kochany awwwww ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamo jakie to przepiękne *-*
    Holger jest taki opiekuńczy, troskliwy i słodki *-*
    Jak zawsze zakochałam się w twoim pięknym cudzie pisarskim <3
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*** ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No w takim momencie, w takim momencie? Zabiję, zabiję, a o to nie trudno!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczy mi się zaszkliły, serio! Uwielbiam tego bloga, przez chwilę dzięki Twoim opisom, utożsamiłam się z bohaterką...
    To takie piękne i smutne zarazem, jeju ♥
    Nacierpiała się dziewczyna. Dobrze, że teraz na jej drodze pojawił się Holger, może wreszcie zazna szczęścia :)
    Tylko dlaczego w takim momencie, Domczi? ;c Boję się, że to będzie coś strasznego...

    Rozdział genialny *o*
    Pozdrawiam ♥
    x

    OdpowiedzUsuń
  7. NO JA CIĘ KIEDYŚ ZABIJĘ ZA TE ZAKOŃCZENIA, PRZYSIĘGAM
    wzruszyłam się, faken XD
    dawaj następny, bo mnie zżera ciekawość. :/ <3

    OdpowiedzUsuń